niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 2

- Dziękuję za podwózkę. - powiedziałam wysiadając z auta. Spojrzałam chwilowo na Megan, która zaczęła witać się z jakimiś dwiema dziewczynami. Wywnioskowałam, że są przyjaciółkami.
- Nie ma za co, słonko. Powodzenia. - odpowiedziała i odjechała w kierunku szpitala, gdzie pracowała. Była pielęgniarką.
Nie wiedziałam co mam robić.Stałam przed dość dużym budynkiem wpatrując się w ludzi. Zaczęłam iść w stronę drzwi, aby zostawić rzeczy w szafce i dowiedzieć się gdzie mam pierwszą lekcję. Szłam po korytarzu nieśmiało. Wszyscy się na mnie patrzyli i mówili "nowa". To było dziwne, ale można było się tego spodziewać. Podeszłam do swojej szafki i zostawiłam zbędne rzeczy. Na planie miałam napisane, że pierwsza moja lekcja to angielski. Rozejrzałam się i podeszłam do dziewczyny średniego wzrostu. Mimo wszystko byłam niższa od niej. Jej długie blond włosy opadały jej na ramiona, a jej niebieskie oczy nagle spojrzały na mnie.
- Hej, jestem Cassie. Jestem tu nowa i szukam sali od angielskiego, nie mam pojęcia gdzie iść. - powiedziałam dość przyjaźnie i uśmiechnęłam się do dziewczyny przede mną.
- Też mam teraz angielski. Jeszcze 10 minut przerwy, zaraz cię zaprowadzę. A tak w ogóle to jestem Lilly Aben. Jak masz na nazwisko? - zapytała.
- Evans. Miło mi cię poznać. - była bardzo miła. W końcu już tu kogoś znam.
Lilly zaczęła oprowadzać mnie po szkole i opowiadać różne rzeczy. Ciekawostki o nauczycielach, plotki i fakty o uczniach, śmieszne historie ze swojego życia. Była bardzo wesoła, polubiłam ją. Szłyśmy wzdłuż holu, gdy nagle mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na ekran telefonu i odczytałam sms'a od cioci Eddie. Będę w domu wieczorem, bo mam dyżur. Zamówcie sobie z Meg na obiad pizzę. - przeczytałam w myślach. Zaczęłam odpisywać na wiadomość, gdy nagle wpadłam na kogoś i mój plecak spadł z mojego ramienia. Spojrzałam na człowieka podnoszącego mój plecak i dając mi go. To był chłopak. Wysoki, dobrze zbudowany z burzą brązowych loków na głowie i zielonymi, błyszczącymi oczami.
- Przepraszam... J..ja zagapiłam się w mój telefon. Nic ci nie jest? - spytałam zakłopotana.
- Wszystko okej. Jak masz na imię, piękna? - zapytał wysoki chłopak lekko uśmiechając się.
- Cassie, a ty? - poczułam lekkie rumieńce na moich policzkach, które pojawiły się na skutek komplementu.
- Harry. - odpowiedział swoim ochrypłym, niskim głosem. Zadzwonił dzwonek sygnalizujący, że uczniowie mają udać się do sal za zajęcia. - Jeszcze się spotkamy ślicznotko... - dodał przyglądając mi się, po czym ruszył w drogę do klasy. Bardzo dziwnie wypowiedział ostatnie zdanie. Tak, jakby to było ostrzeżenie. Ale czemu? Nie mam pojęcia. Lilly spojrzała się na mnie lekko zaniepokojona.
- Ty nie wiesz kim on jest, prawda? - powiedziała.
- No jasne, że nie wiem. Znam tu tylko ciebie. - wycedziłam żartobliwie.
- Harry jest jednym z najbardziej niebezpiecznych chłopaków w szkole. Znany z dość częstych bójek, agresywnego zachowania, licznych związków z dziewczynami i częstego imprezowania. Jest od nas rok starszy. Ma szacunek nie tylko w szkole, ale także i na mieście, bo każdy się go boi.- zaniepokoiłam się trochę. Powiedział, że jeszcze się spotkamy. Tacy ludzie to same problemy. Nie wiadomo co się może wydarzyć, a ja mam dość złych sytuacji jak na chwilę obecną. Szczerze, to trochę byłam przestraszona. Gdy śpieszyłam do sali wraz z Lilly zauważyłam jak Harry rozmawia z ciemnowłosą dziewczyną. Megan. Czemu ona z nim rozmawia. Zauważyłam już, że jest ona dość popularna w szkole wraz ze swoimi przyjaciółkami, więc może to dla pokazu. Nie mam pojęcia. Weszłam do sali i zajęłam swoje miejsce w ławce. Wszedł nauczyciel i zaczął temat jaki miał dzisiaj zrealizować z klasą.

...

Nadal zastanawiało mnie to, dlaczego Megan rozmawiała z Harry'm. Przyglądałam jej się dyskretnie siedząc na kanapie podczas, gdy ona odrabiała swoją pracę domową. 
- Znasz się z tym chłopakiem, z którym dzisiaj rozmawiałaś na przerwie? - nabrałam odwagi, by ją o to zapytać.
- Tak, a co? - odpowiedziała tym swoim ponurym tonem.
- Słyszałam, że jest niebezpieczny.
- No i co? Niedługo z nim będę. Odwal się od niego. - powiedziała ostrzegawczo. Odwróciłam się i zaczęłam przeglądać kanały w telewizji. Nagle mój telefon zacząć wibrować. Odblokowałam go, aby przeczytać wiadomość. "Wybierzemy się do jakiejś kawiarni na kawę? Porozmawiamy. Jeżeli masz ochotę oczywiście :) Lilly.". "Świetny pomysł, gdzie i za ile?". Odpisałam i czekałam na odpowiedź. Ucieszyłam się, że się odezwała. Jest bardzo miła, jest w sumie jedyną, która się do mnie odzywa. Spojrzałam na ekran i przeczytałam wiadomość. "Za 20 minut przyjdę po Ciebie. x". Pośpieszyłam więc do swojego pokoju, aby się wyszykować. Założyłam krótkie, jeansowe spodenki i białą bokserkę. Przeczesałam swoje falowane, długie, brązowe włosy i spojrzałam w lustro. W końcu zaczynam życie od nowa. Nałożyłam bezbarwną pomadkę na usta i schowałam telefon do kieszeni. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc zeszłam na dół gotowa do wyjścia.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 1

Początki są bardzo trudne. Szczególnie wtedy, gdy jest się całkowicie samotnym, bez żadnej osoby, która mogłaby okazać wsparcie. Nowe otoczenie, nowi ludzie, nowe miasto, nowa szkoła, nowe problemy. Moja mama zmarła 2 miesiące temu na skutek wypadku. Kierowca tira, który ją potrącił był pod wpływem alkoholu, zagapił się, nie spojrzał na sygnalizację świetlną ani na pasy dla pieszych i nie zauważył, że po nich przechodził człowiek. Moja mama. Zginęła na miejscu. Facet dostał 35 lat więzienia. Mój ojciec jest gdzieś w świecie. Wyrzekł się praw rodzicielskich, więc po śmierci matki trafiłam do domu dziecka, ponieważ nie jestem jeszcze pełnoletnia. Dopiero za rok będę mogła mieszkać sama. Tydzień temu odwiedziła mnie moja ciocia i powiedziała, że zabiera mnie ze sobą. Właśnie wysiadłam z pociągu, po czym zobaczyłam uśmiechniętą twarz kobiety idącej w moją stronę wraz z jej osiemnastoletnią córką.
- No i już jest! Bardzo się cieszę, że cię widzę Cassie. Proszę, poznaj moją córkę Megan. - powiedziała kobieta patrząc na dziewczynę średniego wzrostu w długich, czarnych włosach.
- Cześć, jestem Megan, witamy w Londynie. - wydukała dość opornie patrząc się cały czas na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Hej, jestem Cassie, miło mi cię poznać. - lekko uśmiechnęłam się.
Pierwsze wrażenie na temat mojej... siostry ciotecznej nie było najlepsze. Widać było od razu, że jej nie pasuję. Ogólnie wyglądała na wredną osobę, ale podobno nie ocenia się po pozorach. Może w głębi jest całkowicie inna. Szłyśmy w stronę ich domu, który miał być teraz także moim domem. Całą podróż do małego, przyjaznego osiedla rozmawiałam z ciocią. Ona opowiadała mi różne historie, próbowała mnie rozluźnić i przyzwyczaić. Jak na razie to skutkowało. Znalazłyśmy się już na miejscu. Ciocia zalazła klucze do domu w swojej lekko brązowej torebce i otwarła drwi. Na szafce przy drzwiach położyła swoją torebkę i zaczęła prowadzić mnie schodami w górę. Otwarła drzwi jednego pokoju i wprowadziła mnie tam.
- To jest twój nowy pokój. Podoba Ci się?
- Tak, bardzo. Dziękuję. - odpowiedziałam skromnie lekko uśmiechając się.
Rozejrzałam się. Był naprawdę ładny. Za chwilkę ciocia dała mi klucze od domu. Posłałam jej uśmiech, po czym przypomniałam sobie o pewnej rzeczy. Szkoła.
- Ciociu... A co ze szkołą? - zapytałam.
- Zapisałam Cię do szkoły, do której chodzi Megan. Jutro o 9:15 zaczynasz lekcje. Nie bój się, będziesz z Megan, nie zgubisz się, będzie miała cię na oku.
- Okej.
Byłam zmartwiona. Nowa szkoła, nie znałam tutaj ani jednej osoby, a na Meg nie wiedziałam czy mogę polegac, ale cóż, nie mogę uciec, trzeba stawic temu czoło.

O 7:00 rano obudził mnie budzik. Wstałam, zdałam sobie sprawę z tego co się dzieje i ruszyłam wolnym krokiem do łazienki. Wzięłam ciepły prysznic i zaczęłam szykować się na pierwszy dzień w nowej szkole. Założyłam więc na siebie czarne rurki, białą bokserkę i koszulę w kratę. Przeczesałam swoje falowane, brązowe włosy i ruszyłam na dół aby zjeść śniadanie.
- Dzień dobry kochana. - powiedziała wiecznie uśmiechnięta ciocia, gdy weszłam do kuchni.
- Dzień dobry ciociu. - odpowiedziałam posyłając jej uśmiech.
- Zrobiłam wam na śniadanie gofry. Zjecie i pójdziecie z Megan do szkoły. Będzie dobrze. - powiedziała. Widać było, że przejmuje się tym co się dzieje. Jak na razie dawałam sobie radę, a może przynajmniej dobrze udawałam.
- Dziękuję za wsparcie. - wyszeptałam.
Nagle do kuchni weszła Megan. Rzuciła torbę w kąt, usiadła przy stole i zaczęła jeść gofry, które przygotowała ciocia.
- Cześć Megan. - przywitałam się z nią przyjaźnie.
- No... - wymruczała jako odpowiedź. Nie przepadałam za nią, ale nie chciałam żadnych konfliktów i problemów, bo i tak było mi ciężko, ale widać, że jej nie zależało na dobrej relacji ze mną. Skończyłyśmy jeść śniadanie, założyłam na jedno ramię swój czarny plecak w szare paski i spojrzałam na dziewczynę, która zarzuciła swoje długie czarne włosy na jedno ramię, aby móc zawiesić na drugim swoją czarną, lekko porwaną torbę.
- A może was podwiozę? Mam jeszcze wolną godzinę zanim wyjdę do pracy. - zaproponowała ciocia Eddie.
- Pewnie, dobry pomysł. - odpowiedziałam. Cieszyłam się w sumie, bo nie wiem o czym miałabym rozmawiać z Meg po drodze, a nie lubię takiej niezręcznej ciszy. Meg wymamrotała coś pod nosem, co chyba miało oznaczać zgodę na propozycję jej mamy. Ciocia poszła odpalić samochód, Meg zajęła swoje miejsce z przodu , ja szybko zamknęłam drzwi od domu i popędziłam w stronę auta i zasiadłam z tyłu. Ruszyłyśmy. Nadal nie mogłam ogarnąć jak szybko wszystko się dzieje i co się ogólnie dzieje.